Zobacz pozostałe podcasty

Śniadanie z e-commerce

Odcinek specjalny. Prawo a cross-border.

Powiązane usługi

Reklamy Google od IdoSell

O podcaście

„Śniadanie z e-commerce” to krótkie, przyjemne i wypełnione wiedzą spotkanie z ekspertami. Dołącz do nas, jeśli chcesz dowiedzieć się jak swobodnie poruszać się po świecie e-handlu oraz mądrze, profesjonalnie i efektywnie budować biznes w sieci.

Śniadanie z e-commerce sezon 3 odcinek 10

Handel transgraniczny to jeden z naturalnych kierunków rozwoju polskiego e-commerce. Trzeba jednak pamiętać, że sprzedaż do innych krajów to nie tylko odpowiednie płatności, kurierzy czy znajomość rynku. Jednym z istotniejszych zagadnień w przypadku handlu transgranicznego jest prawo. Ale jak przygotować e-sklep od strony prawnej do wejścia w cross-border? Co jest pomocne? Opowiada Rafał Malujda, radca prawny IdoSell.

Sonia Mrzygłocka-Pyć: Dzień dobry państwu. Bardzo się cieszę, że ponownie są Państwo z nami. Tym razem spotykamy się z Rafałem Malują. Cześć Rafale. Będziemy rozmawiać z Rafałem o cross-border, czyli temacie, który w naszym podcaście przewijał się już kilkukrotnie. Jednak Rafał pokaże nam trochę to zagadnienie z innej perspektywy. Ze względu na to, że będziemy rozmawiać o prawie. Ale zanim przejdziemy do tematu, handel zagraniczny w tym momencie to jeden z najbardziej naturalnych kierunków rozwoju polskiego e-commerce. Obserwujemy, że z roku na rok sprzedawcy radzą sobie coraz lepiej na rozmaitych rynkach Europy i świata, szczególnie na rynku czeskim, niemieckim czy węgierskim. Jak pokazują nasze ostatnie statystyki, w czasie samego Black Week ich dynamika sprzedaży była o ponad 20 proc. większa niż w poprzednim roku. Dobrze dobrany partner technologiczny jest w stanie zapewnić szybkie i łatwe wejście w cross-border, ale trzeba pamiętać, że sprzedaż do innych krajów to nie tylko odpowiedniego rodzaju płatności, tłumaczenia, kurierzy czy też znajomość rynku. Jednym z istotniejszych zagadnień w przypadku handlu transgranicznego jest prawo. Ale jak przygotować e-sklep od strony prawnej do wejścia w cross-border? Co jest pomocne? Opowie Rafał Malujda, radca prawny w Grupie IAI. Od lat specjalizuje się w prawnych aspektach e-commerce w kwestiach sprzedaży cross-border. Rafale, jak zwykle zacznijmy od podstaw. Czego na początek potrzebuje sklep, który chce zacząć sprzedaż za granicę? Które przepisy są najistotniejsze?

Rafał Malujda: Merchant, sprzedawca, firma, osoba, która sprzedaje, prowadzi sprzedaż zagraniczną, powinna zwrócić uwagę przede wszystkim na dwa obszary. Pierwszy to przygotowanie czy przejrzenie swojego regulaminu. Czy na pewno on jest gotowy na sprzedaż cross-border? Powinniśmy przemyśleć kwestie podatkowe. Czy nasza księgowość, nasz system bilingowy, czy nasza organizacja jest świadoma wszystkich aspektów z tym związanych i czy wiemy jak i kogo fakturować, mówiąc wprost. Ciekawostką w tej branży cross-borderowej jest to, że mówimy tutaj o sprzedaży tak na dobrą sprawę wysyłkowej, bo tym jest tak na dobrą sprawę sprzedaż przez internet. Natomiast z perspektywy prawnej, w szczególności tej cywilnoprawnej, to niezależnie od tego, czy pojedziemy z Wrocławia do Pragi na weekend, fizycznie i w Pradze kupimy gazetę, czy wyślemy tą gazetę odbiorcy w Pradze, to zawieramy tak na dobrą sprawę kontrakt, dla którego musimy ustalić, czy powinniśmy wiedzieć, jakie jest prawo właściwe. O tym często w ramach jakiegoś takiego ujednolicania przepisów na poziomie rynku Unii Europejskiej się zapomina. Przyjmując, że jest jakieś w cudzysłowie mityczne prawo Unii Europejskiej czy mityczne prawo międzynarodowe, które nam te wszystkie kwestie reguluje, to czegoś takiego niestety nie ma. Nie ma w tym rozumieniu prawa międzynarodowego. Są przepisy Unii Europejskiej w postaci dyrektyw, na bazie których przepisy każdego z krajów członkowskich są w jakiejś mierze ujednolicone. Przepisy rozporządzeń, które funkcjonują na terytorium całej Unii Europejskiej, jak chociażby RODO. Ale tak na dobrą sprawę na koniec dnia mówimy de facto o prawie polskim, niemieckim, czeskim, francuskim, no i właśnie, które jest w dużym stopniu ujednolicone, ale jednak mogą pojawiać się różnego rodzaju niuanse, do których powinniśmy się przygotować. I to dookreślenie w naszym regulaminie tego prawa właściwego, czyli prawa właściwego dla umowy sprzedaży, na bazie którego będziemy rozstrzygać prawo do gwarancji, prawa związane z rękojmi czy niezgodności towaru z umową. Idąc tokiem nowych dyrektyw, to są te wszystkie kwestie, które reguluje konkretne prawo właściwe i merchant ma tutaj prawo i jest to dobra praktyka, żeby umiejscawiać w tych regulaminach swoje prawo, siedziby, no bo to prawo najlepiej znamy. Oczywiście może być też tak, że jeżeli mamy klientów wyłącznie z jakiegoś jednego rynku czy z grupy rynków docelowych, to mam świadomość, że wielu przedsiębiorców prowadzi działalność w taki sposób. Ukierunkowują swoją sprzedaż do krajów ujmowanych jako DACH, czyli Niemcy, Austria i Szwajcaria. Jeżeli chcemy wyjść trochę naprzeciw konsumentom, zwiększyć sprzedaż, bo może to być jakiś czynnik decyzyjny, że kupujący będzie widział, że w regulaminie kontraktuje tak na dobrą sprawę trochę na swoim prawie, czyli na prawie niemieckim, szwajcarskim albo austriackim chociażby, no to może to być dla niego jakiegoś rodzaju zachęta i może bardziej się zdecydować, żeby od nas kupować te towary. Natomiast to też nie jest tak, że jest to jakaś konieczność. Powszechnie przyjętą praktyką jest to, że merchant z Włoch wpisuje do swoich regulaminów prawo włoskie, merchant z Polski, prawo polskie. I wydaje mi się, że tym tropem powinniśmy iść, szczególnie, że te przepisy wynikające z dyrektyw, które gwarantują wszystkim konsumentom na terytorium całej Unii Europejskiej jakiś minimalny stopień gwarancji zabezpieczenia z perspektywy przepisów, czy to co do terminu zwrotu towaru, czy do kwestii, jakie uprawnienia z tytułu niezgodności towaru z umową powinniśmy móc jako konsumenci zgłaszać do przedsiębiorców, są uregulowane i one mniej lub bardziej funkcjonują w każdym kraju podobnie. Oczywiście jeżeli rozpoczynamy sprzedaż cross-border powinniśmy zerknąć, czy w kraju, do którego dostarczamy nasze towary, czy ten termin na zwrot, czy jakiś inny akt staranności z perspektywy konsumenta ma może trochę inny termin obowiązywania, termin ważności, niż przewidziany przez przepisy w Polsce, tak żeby nasz dział sprzedażowy miał formatki i informacje, jak on powinien komunikować się z klientami, które zwroty, które reklamacje przyjmować. Jeżeli chodzi o zmieszczenie się przez konsumenta w terminie, a które już może odrzucić albo nie przyjąć, bo jesteśmy już po terminie, który konsumentowi przysługiwał. Oczywiście można to wykorzystać również marketingowo, bo często grzecznościowo sprzedawcy przyjmują zwroty czy przyjmują reklamacje również po upływie danego terminu, budując jakiegoś rodzaju relację z klientem. Natomiast to wszystko powinno powinniśmy kształtować świadomie.

S.M.P: Mówiłeś teraz o konsumentach. A powiedz proszę, jak jest z przedsiębiorcami i z sądami?

R.M.: Jeżeli chodzi o przedsiębiorców, to tutaj te przepisy, które obowiązują na poziomie regulacji Unii Europejskiej dotyczące zwrotów dotyczą tak na dobrą sprawę tylko konsumentów. Możemy to prawo do zwrotów uregulować trochę inaczej, jeżeli w ogóle chcemy taki handicap, taką możliwość przedsiębiorcom przedstawiać. Natomiast jeżeli chodzi o sądy, to tutaj ma znaczenie to, czy sprzedajemy towary konsumentowi, czy świadczymy usługi konsumentowi, czy sprzedajemy towary przedsiębiorcy, bo co do zasady na poziomie państw członkowskich Unii Europejskiej funkcjonuje zasada, zgodnie z którą konsument powinien móc wystąpić ze swoimi roszczeniami z tytułu umowy sprzedaży do swojego lokalnego sądu. I tej zasady nie możemy zmienić w regulaminie, nie możemy jej naruszyć. Co więcej, od kilku lat funkcjonuje również swego rodzaju arbitraż polubowne rozstrzyganie spraw. I tutaj merchanci muszą taką możliwość zasygnalizować w swoim regulaminie, odesłać do stosownych stron, które funkcjonują na poziomie Unii Europejskiej, tak żeby zasygnalizować klientowi masz wybór, możemy iść do sądu, czy możesz iść do sądu, jeżeli powstaną jakieś kwestie sporne, ale masz prawo także skorzystać z tego swoistego arbitrażu polubownego trybu rozstrzygania spraw czy regulacji tych spraw. Natomiast w przypadku przedsiębiorców mamy już tutaj większe pole manewru. Możemy wprowadzić zapisy do regulaminu, z których będzie wynikało, że sądem właściwym do rozstrzygania wszelkich spraw związanych ze sprzedażą towaru będzie prawo naszej siedziby i będzie to obowiązywało nas jak i przedsiębiorcy, który od nas towary kupuje. I jest to do rozważenia w szczególności w przypadkach, gdy mamy towary, być może bardziej zaawansowane technologicznie, które mogą się psuć, które faktycznie trzeba jakoś serwisować, naprawiać, albo w przypadku, którym może powstać wątpliwość, czy powinniśmy przyjmować jako sprzedawca na siebie tę odpowiedzialność z tytułu rękojmi, z tytułu gwarancji, gdyż są to później istotne kwestie praktyczne z perspektywy obsługi klienta i rzeczywiście regulacji powstałych na tym tle sporów.

S.M.P: Powiedz proszę Rafale, czy przepisy dotyczące e-commerce na poszczególnych rynkach są w jakiś sposób ze sobą zbieżne?

R.M.: Tak. Dzięki temu, że funkcjonujemy na poziomie Unii Europejskiej. I jeżeli mówimy o cross-border, w tym pierwszym ruchu ukierunkowanym na państwa członkowskie Unii Europejskiej, a chyba większość merchantów, tak ten cross-border na ten moment traktuje, przynajmniej pierwszy krok wyjścia w cross-border, to ta zbieżność przepisów jest bardzo duża, co ułatwia nam działanie. I rzeczywiście to nie jest tak, że musimy zatrudnić kancelarię prawną na każdym rynku docelowym. Oczywiście niuanse, jakieś szczególne wątpliwości warto skonsultować z prawnikami. Natomiast dzięki temu ujednoliceniu możemy w miarę komfortowo prowadzić naszą sprzedaż. Myśląc o tych regułach ogólnych, które funkcjonują w każdym państwie, w szczególności w stosunku do konsumentów. I tutaj tytułem przykładu mogę odnieść się do kwestii marketingowych czy prezentacji towaru. Mamy tutaj już wdrożone praktycznie we wszystkich państwach członkowskich Unii Europejskiej z jednej strony dyrektywę Omnibus, a z drugiej strony dużo, dużo starszą tzw. dyrektywę dotyczącą sprzedaży e-commerce owej sprzedaży na odległość. Tutaj dyrektywa Omnibus poświęciliśmy już bardzo dużo uwagi. Wiemy, jak wyliczać te ceny towarów z ostatniej jakiejś ilości dni, którą powinniśmy brać pod uwagę, kształtując różnego rodzaju promocje i obniżki. I o tym wszyscy już pamiętamy. Natomiast musimy do tego jeszcze dołożyć te ogólne regulacje, które w zakresie bardziej wrażliwych towarów mogą być kłopotliwe albo mogą budzić wątpliwości. I teraz mówię o tym, że na poziomie Unii Europejskiej funkcjonuje tak zwana zasada państwa pochodzenia. Tytułem przykładu, jeżeli jestem merchantem, sprzedawcą, który pochodzi z Polski, to zgodnie z tą zasadą prawa państwa pochodzenia jestem w zgodzie z prawem. Czy działam zgodnie z prawem? Jeżeli przestrzegam wszystkich wymogów w stosunku do danego typu rodzaju sprzedaży, które wyczytałem, wynikają z przepisów prawa polskiego. Tak jest jednak co do zasady, bo z drugiej strony mamy te przepisy konsumenckie, które są w bardzo dużym stopniu ujednolicone, ale mogą być wprowadzone w danym państwie tak, że powodują, czy wynikają z nich jakiegoś rodzaju odmienności. Dajmy na to, prawodawca szwedzki wprowadza bardziej szczegółowe regulacje dotyczące opisu i marketingu lekarstw, wymagając od przedsiębiorców, którzy kierują swoją ofertę i swoje towary do konsumentów ze Szwecji, żeby tego rodzaju towary były w odpowiedni sposób opisane i to w języku szwedzkim. Taka reguła. Oczywiście z przepisów prawa polskiego to nie wynika. W przypadku tego rodzaju towarów musimy brać takie szczegółowe sektorowe regulacje pod uwagę, bo może się okazać, że w stosunku do nas zostanie wykreowany zarzut niezgodności działania z prawem. I taka sprawa na dziś jest rozpatrywana przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jakiegoś rodzaju problem czy wyzwanie ma przedsiębiorca z Niemiec, apteka, która jest apteką internetową i praktycznie przede wszystkim sprzedaje i kieruje swoją ofertę na rynek szwedzki. Natomiast nie przygotowała ta apteka opisów w języku szwedzkim i treści w pełni zgodne z prawem szwedzkim, tylko ze swoim prawem lokalnym, niemieckim. I tutaj interpretacyjne faktycznie mamy jakąś wątpliwość. Nie powiedziałbym, że lukę, ale wątpliwość właśnie, gdzie jest ta granica pomiędzy zasadą prawa państwa pochodzenia, a tym, że musimy być jednocześnie zgodni z określonymi jakimiś w takim razie regułami, które są korzystne dla konsumentów w państwie odbioru? Mam nadzieję, że to orzeczenie pojawi się w tym roku. Będzie to pewnie okazja do powrotu do tego rodzaju dyskusji, gdyż będzie to orzeczenie nie tylko nie tyle ciekawe dla prawników, tylko i wyłącznie, ale faktycznie będzie interesujące dla całej branży e-commerce, bo da, miejmy nadzieję, jakieś praktyczne wytyczne i wskazówki w tym zakresie.

S.M.P: Mówiliśmy teraz o zbieżności. A jakie są niebezpieczeństwa podczas wychodzenia na kolejne rynki?

R.M.: Takim niebezpieczeństwem czy większego rodzaju ryzykiem jest brak, z tego, co widzę w praktyce, należytej staranności przy przewidzenie konsekwencji podatkowych działań, które podejmujemy tam, gdzie mamy sytuację, w której wysyłamy towar z Polski do przedsiębiorcy w Hiszpanii. Co do zasady, te wątpliwości zostały rozwiane. Mamy tutaj dość spójne mechanizmy rozliczeń, zasady kogo i wedle jakich stawek fakturowanie. I tutaj te są mniejsze. Tam, gdzie wysyłamy towar do konsumentów, to wiemy, że do granicy 42 000 złm czyli to jest odpowiednik 10 000 euro. Wystawiamy faktury polskie i fakturujemy zgodnie ze stawkami VAT u obowiązującego w Polsce. Jeżeli przekroczymy ten obrót, to mamy dwie opcje albo rejestrujemy się jako VAT-owiec w państwie, do którego dostarczamy towary, albo korzystamy z przywileju, z możliwości wykorzystania systemu VAT OSS. Rejestrujemy się w Polsce i porównujemy VAT zagraniczne. I tak to może w praktyce jak najbardziej działać. Tam, gdzie mamy do czynienia z przedsiębiorcami, wystawiamy faktury zwyczajowo bez VAT-u, jak to się zwykło w branży ujmować. Ten obowiązek rozliczania VAT-u jest niejako przerzucony na odbiorcę, na drugą stronę naszej transakcji. I tutaj pojawiają się dwojakiego rodzaju pułapki, wyzwania, ryzyka. Często zdarza się z tego, co zaobserwowałem, taka sytuacja, w której my jako sprzedawca z Polski wystawiamy fakturę na spółkę niemiecką, szwedzką, francuską, jakąkolwiek, bez tego przysłowiowego VAT-u, ale towar, bo tak nas poprosił nasz kontrahent, wysyłamy nadal do Polski. My nie dokonujemy przesunięcia tego towaru pomiędzy granicami. Jest to duże niebezpieczeństwo i ryzyko podatkowe z tego względu, że te faktury bez VAT-u, one powinny być wystawiane tylko w tym przypadku, gdy mamy odbiorcę zagranicznego. Jego numer VAT możemy sobie zweryfikować w systemie dostępnym na poziomie całej Unii Europejskiej, ale jednocześnie zgodnie z przepisami ten towar musi przekroczyć granicę i my musimy to udowodnić. My to musimy udokumentować. I zdarzają się praktyki, które zaobserwowałem na rynku, z których wynika, że sprzedawcy przyjmują oświadczenia od odbiorców, z których nie wynika wprost, że ten towar musi przekroczyć granicę, tylko że odbiorca będący spółką zagraniczną gwarantuje, że wymogi wynikające z przepisów podatkowych zostaną spełnione. W mojej ocenie jest to trochę jakiegoś rodzaju, może nawet i pułapka dla mniej świadomych przedsiębiorców, bo ten przedsiębiorca, będąc biorcą zagranicznym i chcąc otrzymać ten towar i nie płacić VAT u, chętnie potwierdza takie oświadczenia. On to powinien oczywiście zrobić w sposób świadomy. Natomiast on de facto potwierdza wtedy, że towar przekroczył granicę, co w wielu przypadkach nie jest prawdą. I na to musimy zwracać uwagę zarówno jako sprzedawcy, często też edukując naszych klientów, tak, żeby budować z nimi te długofalowe relacje, a nawet w przypadkach jednorazowych sprzedaży, żeby później nie mieć jakiegoś rodzaju problemów podatkowych. To był ten jeden obszar, czy jedno z takich głównych wyzwań, które zaobserwowałem? Drugie. Od lat funkcjonują bardzo różne modele dostarczania towarów. Te modele one ewoluują, rozwijają się i występują z coraz większym natężeniem. Archetypem tego, o czym mówię, był bodajże dropshipping, gdzie tak na dobrą sprawę cudzy magazyn znajduje się w innym państwie członkowskim. Ewoluuje to też tak, czy też w tym kierunku, gdzie bezpośrednio merchant rozbudowując swoją sieć sprzedażową, a nadal pozostając merchantem chociażby polskim czy niemieckim, posiada magazyny w innych państwach członkowskich Unii Europejskiej. Pomimo tego, że ja jako konsument kupuję towar od przedsiębiorcy z Polski, to de facto przesunięcie tego towaru następuje z magazynu, chociażby z Niemiec do Włoch, bo tak jest sprawniej i logistycznie sprawniej organizacyjnie, co często widać w przypadku różnego rodzaju kataklizmów czy małych katastrof lub jakiś dziwnych zjawisk pogodowych. Dajmy na to, że w południowych Niemczech pojawia się powódź, albo w północnych Włoszech grad. I rośnie zapotrzebowanie konsumentów na szyby, chociażby szyby samochodowe, to wtedy ten e-commerce tutaj doskonale się sprawdza. Ale wtedy też widać, jak to działa. Bo jeżeli konsument chce się dowiedzieć, kiedy on w końcu dostanie tę swoją wymarzoną czy upragnioną szybę, to dowiaduje się, że czeka na dostawę z magazynu z Austrii chociażby, chociaż zamawiał towar u dostawcy z Włoch. I tego rodzaju strukturę trzeba przewidzieć, przemyśleć tak, żebyśmy wiedzieli kogo i na jaką kwotę i z jakim VAT-em czy bez VAT konkurować.

S.M.P: Moglibyśmy mówić o tym długo, ale czas nas ogranicza. Więc odpowiedzmy proszę Rafale na to nasze tytułowe pytanie. Cross-border - jak sprzedawać zgodnie z prawem? W kilku punktach.

R.M.: Przygotować regulamin, który będzie przewidywał, czy różnicować, jeżeli taka jest nasza wola, sprzedaż w stosunku do konsumentów i w stosunku do przedsiębiorców. Sprawdźmy podstawowe terminy zwrotu towarów, rękojmi, przedawnienia zgodności czy realizacji uprawnień z tytułu zgodności z prawem, z umową, które obowiązują w tych państwach, do których kierujemy naszą ofertę. Wysyłamy paczki, gdyż wielokrotnie nie jest tak, że dostarczamy od pierwszego dnia towary do wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej. Zweryfikujemy potencjalne kwestie podatkowe z naszą księgową, która nam odpowie na pytanie, czy powinniśmy weryfikować dany wątek dalej. Mówię tutaj o sytuacji tego dropshipping czy wykorzystywania zagranicznych magazynów. Przeszkolić osoby, które z naszej strony będą obsługiwały konsumentów. Nie próbujmy narzucać takiej podstawowej klauzuli niedozwolonej, czyli nie wymuszamy sądów naszego państwa tam, gdzie dostarczamy towary konsumentom z Niemiec, Holandii czy z jakiegokolwiek innego państwa. Zadbajmy o transparentną komunikację czy opis towarów, w szczególności, gdy kierujemy ofertę do konsumenta. Aczkolwiek ze względu na coraz większe skomplikowanie przepisów to z tej perspektywy nie różnicować bym opisów czy dany towar jest dla konsumenta czy dla przedsiębiorcy dedykowany. Szczególnie, że sami na siebie narzucilibyśmy jakieś dodatkowe obowiązki. Natomiast uważajmy na sformułowania w postaci, że ten konkretny towar na pewno będzie sprawdzał się w określonych zastosowaniach, albo jego funkcjonalności są w 100 proc. takie, że będzie nadawał się do określonego użytku, albo spełni swoją funkcję w jakimś zakresie, Bo od czasu wejścia w życie przepisów, które regulują tę kwestię zgodności towaru z umową i odpowiedzialności nie tylko producenta, ale też sprzedawcy, który kształtuje tą komunikację marketingową, to tego rodzaju sformułowania czy zaklęcia mogą wywołać bardzo istotne konsekwencje prawne, bo konsument będzie mógł upomnieć się i zakwestionować towar. Że ta cudowna lampka, którą przedsiębiorca tak świetnie opisał, ona nie znajduje zastosowania w tej sytuacji, do której konsument ją kupił. A przedsiębiorca przecież na swojej stronie internetowej to opisał.

S.M.P: Dziękuję Ci bardzo Rafale za niezmiernie ciekawą rozmowę, jak zwykle pełną wiedzy i takich smaczków, których na co dzień nasi słuchacze na pewno nie mają okazji usłyszeć. Dzięki jeszcze raz.

R.M.: Bardzo dziękuję. Było mi bardzo miło.

S.M.P: A Państwu mówię do usłyszenia.

R.M.: Do usłyszenia.